poniedziałek, 23 maja 2016

Rozdział 22 - Wyjście


*Tymczasem u Stinga*

     Szedł niecierpliwie w kierunku ciemnego lasu. Zbliżał się już wieczór i wyglądało jakby droga przedłużała się bez końca. Chłopak zacisnął pięść i spojrzał na nią, myśląc o tym, że w końcu zabierze blondynkę ze sobą. Mimo że wydawało się jakby wcześniej chciał jej zrobić krzywdę, tak naprawdę bardzo chciał opowiedzieć Lucy o przeszłości. Dziewczyna wcale nie wiedziała, że usunięto jej pamięć o Stingu, a on już nie chciał ukrywać, że wcale nie jest dla niej obcy. Po takim rozmyślaniu w końcu w oddali zobaczył drewnianą, małą chatkę. Wyglądała na opuszczoną, ale Minerva mówiła właśnie o tym miejscu. Blondyn odchrząknął, po chwili pukając kilka razy do starych drzwi. Otworzyły się same i wydały skrzypiący dźwięk. W środku było ciemno.
     - Halo? Jest tu kto? - powiedział Sting marszcząc czoło. Nie był pewien dlaczego nikt nie odpowiada. 
    - Kto Cię tu przysłał? - usłyszał głos starszej kobiety, która pstrykiem palców zapaliła światło w całej chatce. Miała siwe włosy i zachrypnięty głos, jednak jej wyraz twarzy wydawał się być miły. Była dość niska i zgarbiona. Blondyn najpierw się zdziwił, lecz za chwilę uśmiechnął się cwanie.
     - Minerva.

*U Lucy i Natsu*

      Blondynka nie za bardzo rozumiała jak Natsu mógł wiedzieć o co chodziło, ale na pewno nie podobało jej się to z jaką radością różowowłosy poddał się wyzwaniu. Miała nadzieję, że jej tam nie zostawi, bo przecież po Natsu można się spodziewać prawie wszystkiego. Potwór reagując negatywnie na zapał chłopaka ścisnął jeszcze bardziej pięści i wymachiwał łapami, kołysząc Lucy na wszystkie strony. To jednak nie było najgorsze.
        -  Ryk Ognistego Smoka! - wykrzyczał Natsu, biegnąc w stronę potwora. Dziewczyna widząc, że płomienie lecą w jej stronę zacisnęła oczy.
          - Natsu!
Jednak płomień wcale jej nie trafił, ale tego olbrzyma, przez co się zachwiał i upuścił Lucy. Przez to jaki był wysoki nie wydawało się żeby dziewczyna miała mieć miękkie lądowanie. Była w szoku kiedy wyszła z tego cało i może jakoś za bardzo cało, bo nie czuła pod sobą zimnej, twardej podłogi. Ani tego, że jej kości jakkolwiek się złamały.
         - Ugh..hucee - usłyszała głos różowowłosego dość niewyraźnie i po chwili zorientowała się, że siedziała na twarzy Natsu, który widząc że spadała jak najszybciej próbował ją złapać wraz z Happy'm. Gdy w końcu mógł złapać powietrze a blondynka wstała, uśmiechnął się szeroko.
        - Stań gdzieś w bezpiecznym miejscu, Lucy. Ja się nim zajmę. - powiedział już zdeterminowany, zaciskając pięść. Oczywiście nie było tak łatwo, bo nie mógł pokonać olbrzyma jednym ciosem, ale chłopak lubił wyzwania. Szczególnie jeśli chodziło o to, żeby nie oddać nikomu innemu Lucy. Dziewczyna przytaknęła i uśmiechnęła się lekko. Wtedy razem z Happy'm oddalili się w bardziej bezpieczne miejsce, nadal oglądając walkę.
        - Pokaż co potrafisz, wielkoludzie. - Natsu uśmiechnął się cwanie i rozpalił ogień w swoich pięściach. Bestia coraz bardziej się denerwowała, a z jego nosa zaczęła lecieć para. Wcześniej nie spodziewając się tak mocnego ataku ze strony przeciwnika upadł na ziemię, ale teraz myślał że będzie silniejszy, zwykłą siłą fizyczną. Jednak mu się nie udało i po kilku minutach walki z chłopakiem padł na ziemię, bo nie miał już sił.
           - No więc Lucy wraca ze mną. - zaśmiał się Dragneel i podchodząc do Lucy, przerzucił ją przez ramię.
              - Postaw mnie, nie jestem jakimś przedmiotem! - zawrzeszczała Heartfilia, zdenerwowana, ale chłopak tylko uśmiechnął się szeroko.
                - Chyba wiem gdzie jest wyjście. Przy walce z tym potworem wyczułem świeże powietrze dochodzące z tamtej strony. - powiedział już bardziej poważnie. Tak jak myślał, po kilku minutach 'niekończącej się' jaskini w końcu wyszli na zewnątrz. Lucy odetchnęła z ulgą, a Natsu w końcu postawił ją na ziemię. Jednak teraz było jej zimno.
                 - Zastanawiam się kto zablokował tamto wyjście runami. - Westchnęła dziewczyna, jednak cieszyła się, że w końcu stamtąd wyszli. Teraz mogli spokojnie dotrzeć do gildii i miała nadzieję, że odpocząć. Musieli zawiadomić ich o tamtych runach, aby je usunęli, ale nadal pozostawało pytanie kto chciałby uwięzić każdego kto tam przejdzie. Nawet jeśli komuś innemu udałoby się usunąć te gruzy, to i tak musieliby zmierzyć się z tym olbrzymem. Lucy dostawała dreszcze myśląc o tym ile ludzi mogło tam już zginąć bez żadnego wyjścia. W górach Hakobe cały czas była śnieżyca, a jaskinia to był jedyny schron, a przynajmniej powinien nim być.